Przed miesiącem, kiedy rozdawałam lekturę na marcowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, słyszałam słowa zachwytu, pomruki zadowolenia, widziałam uśmiechnięte twarze. Wczoraj niestety nie wszyscy uczestnicy powielili te zachowania. Z grupy „wyłamały” się trzy Panie, które skrytykowały książkę (ba, dwie z nich przyznały się do czynu okrutnego – że powieść czytały pobieżnie, tzn. początek i koniec). Krzywdę uczyniły jedynie sobie.

„Samolot bez niej” Michela Bussiego czyta się jednym tchem. Właściwie co kilka przeczytanych stron zmieniamy pewność co do tego, kim jest uratowana z katastrofy lotniczej zaledwie 3-miesięczna dziewczynka. Gdy jesteśmy już pewni, że to jednak Lyse- Rose de Carville, autor tak umiejętnie prowadzi akcję, że po chwili zmienimy zdanie i skłaniamy się ku wersji, że jest nią Emilie Vitral.

Nie będziemy dzisiaj pochylać się nad stylem (choć i jemu zarzucić nic nie można). Ta książka jest powieścią sensacyjno-obyczajową i sensacyjnych smaczków w niej bez liku, a i trup ściele się gęsto. Akcja toczy się w ciągu zaledwie kilku dni, napięcie stale wzrasta i kiedy już wydaje nam się, że to koniec zagadki, autor tak przewrotnie zmienia fabułę, że już nie możemy się doczekać, kiedy dotrzemy do końca ponad 460-stronicowej powieści.

Ogromne brawa należą się za projekt okładki dla Magdaleny Antoniuk. Ta zachwyciła nas wszystkie. Podobały nam się opisy Paryża, miłe zwłaszcza tym, którzy miasto znają. Natomiast tytuł jest strzałem w nogę autora. Oby nigdy więcej nie popełnił podobnego czynu, bo to okrutne wobec czytelników.

Na skrzydełkach okładki znalazłyśmy również informację o tym, że sprzedano prawa do adaptacji filmowej. Już nie możemy się doczekać jej premiery. A może wybierzemy się razem?

Na koniec oczywiście wyniki naszego tajnego głosowania nad książką. „Samolot bez niej” otrzymał 7,73 pkt.

I jeszcze jedno. „Przebiłyśmy” opinie czytelników portalu Lubimy czytać, a to nie zdarzyło się chyba jeszcze nigdy. Ci bowiem wystawili powieści notę 7,41 pkt. Gdyby nie upór naszej 3-osobowej opozycji ta różnica byłaby jeszcze większa.

 

 

JR