Miało być szczególnie i było. Okazją do świątecznego potraktowania kolejnego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki był Tłusty Czwartek. Piękne słońce za oknami, stół przypominający zbliżającą się już nieuchronnie wiosnę, a przede wszystkim uginający się pod ciężarem zarówno książek jak i zapustnych smakołyków. A było tego co niemiara: wspaniałe pączki ofiarowane przez dyrektora biblioteki i naszą nową koleżankę Ulę, kruchutkie faworki upieczone przez p. Marię, pachnące ziemniaczki, których receptury ich wykonawczyni Teresa nie chciała nam zdradzić i oczywiście wspaniała prawdziwa zielona herbata Gosi i niebywała (co to za smak?) kawa Eli. Jak na Tłusty Czwartek przystało, zaczęło się od konsumpcji, by potem we  wspaniałych nastrojach można było skupić się na książce.

Na lutowym spotkaniu  gościłyśmy, urodzonego w Republice Południowej Afryki, angielskiego pisarza Richarda Masona oraz jego powieść  „Rozświetlone pokoje”. Nareszcie nasza lektura podobała się wszystkim. Jedyne zarzuty skierowane były do błędów spowodowanych najprawdopodobniej niedoskonałym tłumaczeniem.

Na okładce znajdujemy informację, że powieść prezentuje  „dwa wspaniałe portrety kobiet – matki i córki – w sugestywnej powieści o sile uczuć, odpowiedzialności za najbliższych i rodzinnej tajemnicy”. Ale to nie wszystko. Śledzimy losy bohaterów rozgrywające się współcześnie, a dzięki pamiętnikom i wspomnieniom Joan, także te mające miejsce w czasie wojny burskiej. Poprzez perypetie Eloise z nietrafionym zakupem akcji  poznajemy specyfikę pracy w funduszu hedgingowym, a także realia badań naukowych nad osmem. Jednak przede wszystkim jest to studium choroby i powolnego odchodzenia w inny świat 82 - letniej kobiety.

Możemy też pokusić się o ocenę zachowań zarówno jej, jej syna mieszkającego teraz na „końcu świata”, zmarłego mężą Franka, despotycznej teściowej Astrid czy wreszcie córki Eloise – córki, która ceniąc sobie nade wszystko niezależność i wolność, oddaje matkę do luksusowego, ale jednak więzienia w postaci domu opieki.

Nie ma tu postaci jednoznacznych i krystalicznie idealnych. Wszystkie zachowania mają jakieś źródła w przeszłości. Frank jest okrutny dla swego syna, bo chce go uodpornić na ból, pamiętając o tym co sam przeżył torturowany podczas II wojny światowej.

Miła starsza pani tęskniąca za klawiaturą fortepianu, przed laty nie potrafiła obronić syna, wręcz przeciwnie usuwała się wtedy z domu pod pretekstem wizyty w kościele, by ostatecznie spędzić kilka godzin z kochankiem.

Są też jeszcze ciemniejsze postaci, pojawiające się w dokumentach i zapiskach z czasów wojny angielsko-burskiej. Mają na sumieniu okrutne traktowanie jeńców w obozach, bezwzględność wobec chorych izolowanych w obozowych szpitalach, tajne zabiegi służb medycznych na jeńcach itd.

Oprócz okrucieństwa przez które musiało przejść ówczesne społeczeństwo, poznajemy też współczesny obraz Republiki Południowej Afryki i jej problemy.

Książka jest nad wyraz mądrą lekturą, dającą wiele do myślenia. Autor dojrzale kreśli postaci, posiłkując się dokumentacją historyczną. Nie ma tu tematów zbędnych. Lektura wciąga i pasjonuje do samego końca.

Końca, na szczęście dla niej – zupełnie nie w hollywoodzkim stylu.

 

JR