Niepisaną tradycją naszej grupy stało się celebrowanie ostatniego przed wakacjami spotkania z książką w ogrodzie jednej z klubowiczek. Tegoroczny czerwiec jest bardzo kapryśny, dlatego kwitnące zazwyczaj w obfitości rośliny powitały nas pąkami, ale przepiękny tulipanowiec stanowiący tło do zdjęć, wynagrodził nam wszystko. My już doskonale znamy i kochamy ten ogród, ale dwie z koleżanek, które dołączyły do nas w ubiegłym roku i były tu po raz pierwszy, wprost oniemiały z zachwytu. Zieleń, cisza i śpiew ptaków, a my siedzimy w altanie i rozmawiamy o Grecji… Czy może być coś wspanialszego?
Tym razem panie również nie zawiodły i nasze podniebienia zostały mile połechtane przez przygotowane greckie przysmaki. Bajecznie pachnące i kolorowe sałatki w trzech odsłonach, kalafior po grecku, domowa pita z ziołami, humus, lokum, greckie ciasto orzechowe a na koniec polski tort owocowy zdecydowanie poprawiły nam i tak dobre humory.
Dyskusja o „Greckiej mozaice” Hanny Cygler wbrew pozorom nie toczyła się ani leniwie, ani wakacyjnie, wprost przeciwnie znalazła zarówno swoich fanów jak i przeciwników, którzy przedstawiali ochoczo swoje argumenty.
Wartością dodaną są zawarte w powieści informacje, które dla wielu czytelników stanowią zupełne novum. Okazało się, że nie wszyscy słyszeli o wojnie domowej w Grecji w latach 40.-tych, walkach partyzantów, w końcu klęsce i ucieczce komunistów do krajów demokracji ludowej, pozostających poza wpływem państw zachodnich, zamachu stanu z 1967 roku i rządach czarnych pułkowników czy o emigrantach powojennych z Grecji w Bieszczadach, a także innych częściach naszego kraju. Część z nich po roku 1974, czyli początku tworzenia się tam demokracji powróciła do Grecji, inni pozostali w Polsce obawiając się powrotu w nieznane warunki, często do skłóconych rodzin.
Wszystkie te drażliwe tematy poruszyła w swojej powieści Hanna Cygler, skupiając się na historii trójki bohaterów - Jannisa Kassalisa, młodej Polki Niny, która przybywa na Korfu za pracą, ale jednocześnie chce wyjaśnić czy Jannis jest jej ojcem, a także historii rodziców, a szczególnie matki Janka – pięknej Ismeny. Nie jest to może literatura wybitna, ale na pewno czyta się ją przyjemnie i wzbogaca swoje wiadomości o losach tak często odwiedzanego w czasie wakacji kraju.
Głosowanie kończące dyskusję przyniosło pewną niespodziankę. Wbrew wcześniejszym obawom noty były zupełnie przyzwoite, a królowała wśród nich jedna „8”. Następnie jedna „7”, aż siedem „6”, trzy „5” i po jednej „3” oraz „2”. Zatem średnia, która wyniosła równo 5,50/10,00 pkt., nie przyniosła autorce ujmy, a my już jesteśmy myślami przy wrześniowym spotkaniu i rozmowie o powieści biograficznej opowiadającej o losach małej, czarnoskórej dziewczynki z Sudanu.
JR