„Niezapominajka, maleńka roślina.

Co polskiego nieba błękit przypomina…”

To właśnie ta śliczna, skromna niezapominajka wniosła mnóstwo radości, optymizmu i nadziei na nasze spotkanie w Dyskusyjnym Klubie Książki, bowiem przyszło nam się zmierzyć z lekturą, która do łatwych i przyjemnych nie należy, ale na pewno zmusza do refleksji. „Powolny człowiek” to smutna, pesymistyczna powieść o osamotnionym, zniedołężniałym i okaleczonym w wypadku dojrzałym, sześćdziesięcioletnim zdeklarowanym samotniku, który tak jak każdy człowiek, gorączkowo domaga się wciąż od życia miłości, zrozumienia, akceptacji mimo upływających lat, utraty urody i tego, co życie z czasem zabiera. Chce być jeszcze potrzebny innym ludziom, bo to jest dowodem na to, że jeszcze żyje, że ma po co żyć...

Opowieść przygnębiająca, ale sprawiająca wrażenie prawdziwej... bo czyż nasze życie nie jest pasmem chwil smutnych, przetykanych jedynie tymi radosnymi? Nie polecamy jej pesymistom w szare, jesienno-zimowe wieczory, ponieważ mogą      w niej znaleźć potwierdzenie swojej tezy na temat beznadziejności ludzkiego żywota. Człowiek w jednej chwili może stać się kaleką, może zostać zależnym od innych. Zmienić się w jednej chwili na całe życie. Można zamknąć się w skorupie lub walczyć. Dobrze jest mieć dla kogo lub z kim. Powieść skłania, nawet zmusza do przemyśleń nad własnym życiem. Pytania o sens życia, w tej książce stają się jakby elementem spójnym. Życie po prostu, życie…

Autor, J. M. Coetzee, wybitny, południowoafrykański pisarz, pokazał nam tak naprawdę co myśli, co przeżywa, o czym jeszcze marzy i za czym tęskni  człowiek, gdy życie właściwie ma już za sobą...