na zdjęciu grupa Pań siedzących przy zastawionym stole w bibliotece

Jeszcze nigdy tak krótko nie omawiałyśmy tak niewielkich rozmiarów książki...Powodów było kilka – jeden z nich to brak zdecydowanej różnicy zdać o lekturze. Jeśli opinie są krańcowo różne wtedy i iskry się sypią. Tu było spokojnie. Drugim powodem – zupełnie nie związanym z literaturą – były zbliżające się wybory samorządowe, które (jesteśmy tego pewne) przejdą do annałów historii zarówno naszej gminy jak i pobliskiego Krakowa, w którym większość z nas pracuje, a niektórzy również mieszkają.

zdjęcie przedstawia grupę osób siedzącą w dużej sali przy stole

Po dwumiesięcznej przerwie członkowie Dyskusyjnego Klubu Książki na osiedlu Łokietka ponownie zgromadzili się, by rozmawiać o książce. To już drugi rok istnienia grupy miłośników literatury. Za nami osiem spotkań i tyleż lektur stanowiących tło naszych rozmów, w czasie których nierzadko dochodziło do ostrych polemik. Takie właśnie dyskusje są najciekawsze, każdy może mieć swoje, odrębne zdanie o książce, często poparte własnymi doświadczeniami. Kwietniową dysputę zdominowała historia i polityka, a główną bohaterką były „Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka” Swietłany Aleksijewicz, białoruskiej pisarki i dziennikarki narodowości białorusko-ukraińskiej, piszącej w języku rosyjskim.

zdjęcie przedstawia grupę pań siedzących przy zastawionym stole

Miał być kryminał, taki wyczekiwany prawdziwy kryminał. Niestety nie mamy chyba szczęścia do tego gatunku literatury, bo czytana przez nas ostatnio książka kryminałem nie była na pewno. Możemy ją spokojnie nazwać powieścią psychologiczną z wątkiem kryminalnym, przesyconą filozoficznymi przemyśleniami głównego bohatera, okraszoną fragmentami jego prac naukowych i tekstów wykładów. Autor „Pana Rasmussena” Grzegorz Gortat, znany nam wcześniej głównie jako twórca literatury dla młodzieży, tu pokazał nam emerytowanego profesora antropologii, próbującego za wszelką cenę odnaleźć i ukarać mordercę swojej żony. Rozgoryczony wdowiec, na policję, działającą ospale i jakby od niechcenia liczyć nie może, bierze zatem sprawy w swoje ręce i prowadzi prywatne śledztwo.

na zdjęciu widoczne trzy kobiety w różnym wieku siedzące przy stole w bibliotece

W poniedziałek 23 maja na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych omawialiśmy książkę Anny Boleckiej „Medalion z ametystem”. W książce miała być opisana Warszawa schyłku XIX wieku, epoka zmian i dyskusji młodopolskich literatów. Miało być pięknie, wyszło jak zawsze.

na zdjęciu widoczne dzieci siedzące przy stolikach w bibliotece szkolnej

18 maja na spotkaniu Młodzieżowego Dyskusyjnego Klubu Książki ćwiczyliśmy naszą spostrzegawczość, słownictwo i pomysłowość rozwiązując szarady językowe.

na zdjęciu widoczna grupa kobiet w różnym sieku siedzących przy zastawionym stole

Wybór majowej lektury był bardzo świadomą decyzją. Po przeczytaniu trzech poprzednich książek, w tym dwóch wyróżnionych nagrodą National Book Award, miałyśmy nieodpartą ochotę na zwykłą powieść obyczajową, ot taką, którą po prostu przyjemnie się czyta. Taką, która da chwilę wytchnienia w tych trudnych czasach, w jakich obecnie przyszło nam żyć. Nie oczekiwałyśmy żadnego arcydzieła literackiego. Zaintrygowało nas nazwisko Lucindy Riley, autorki serii „Siedem sióstr” oraz bajeczny motyl na okładce powieści. Zresztą inne motyle pojawiają się także później przy kilku rozdziałach, wspaniale je uzupełniając.

Zauważyłyśmy tu duże podobieństwo roli ilustracji do czytanej przez kilka z nas powieści „Wszystkie kwiaty Alice Hart”. Tam były australijskie rośliny, tu angielskie motyle. Wspomniana okładka książki sprowokowała nas do szczególnej zabawy, jedna z pań założyła na spotkanie koszulkę z kolorowymi motylami, a pozostałe klubowiczki rozpoczęły mentalne przeszukiwanie swoich szaf.

zdjęcie przedstawia grupę sześciu kobiet w różnym wieku siedzącą przy stole, w rękach trzymają książki

Wszystko zaczęło się od łąki, na której pasły się krowy. I pewnie by tak zostało, gdyby nie powstał falowiec. Ów dziwny twór opisuje w swej książce „Latawiec z betonu” Monika Milewska. Wraz z twórcą tego niezwykłego budynku przemierzamy kolejne klatki i mieszkania. Poznajemy ludzi niezwykłych i całkiem zwyczajnych, oraz jedną krowę, która zamieszkała na balkonie.

na zdjęciu widoczne trzy kobiety siedzące przy zastawionym stole

Chaos, chaos, jeden wielki chaos, - tak w skrócie można opisać książkę Sigrid Nunez pod tytułem „Przyjaciel”. Kolejny raz otrzymałyśmy do przeczytania książkę nagrodzoną nagrodą National Book Award i kolejny raz byłyśmy zawiedzione. Miała to być, w zapowiedzi, „wzruszająca i mądra powieść o tym, co w życiu najważniejsze”, opowiadająca „w sposób  błyskotliwy i przenikliwy o przyjaźni, miłości i śmierci, jak też o wartościach, jakie do naszej egzystencji wnoszą zwierzęta”.

Tymczasem...książka ta, jest, jak to ujęła jedna z pań, „przeintelektualizowanym esejem, bo powieścią tego nazwać nie można”. Kolejna opinia: „bezład zapisków, wspomnień i spostrzeżeń na charakter twórczości pisarza i jego samego”.

pięć kobiet w średnim wieku siedzi przy stole, ma stole przed nimi dzbanek, ciastka, książki i kwiaty

Dokładnie to słowo przychodzi nam na myśl po przeczytaniu ostatniej lektury „Żółty dom. Wspomnienia” książkowego debiutu  parającej się dotychczas dziennikarstwem Sarah M. Broom. Zachęcone opisami na ostatniej stronie okładki o treści: „Niezwykły portret afroamerykańskiej rodziny i wyzwań, z jakimi przyszło jej się mierzyć na przestrzeni blisko stu lat” oraz „Żółty Dom to arcydzieło literatury historycznej, politycznej, socjologicznej i wspomnieniowej. Nie, to po prostu arcydzieło, kropka…”, a także dodatkowo zaintrygowane miejscem czyli Nowym Orleanem, który już raz stanowił tło dla omawianej przez nas książki, rozpoczęłyśmy nierówną walkę z lekturą.

na zdjęciu widoczna jest grupa 6 kobiet siedzących przy stole, na stole filiżanki z herbatą i ciasto, trwa dyskusja

Zwiodło nas właściwie wszystko – nazwa wydawnictwa, bo po Znaku spodziewałyśmy się naprawdę dobrej książki, informacje na okładce zapowiadające niezwykłą biografię Ady Lovelace i tajemniczy napis, że pierwszy program komputerowy napisała kobieta. Tymczasem właściwie nie wiedziałyśmy jak sklasyfikować tę książkę. Nie jest  to powieść, ale też nie biografia, to taka sobie opowieść o panu Babbage'u, trochę o Adzie oraz jej współpracy i przyjaźni z panem Babbage'm, trochę o Dickensie, trochę o Byronie i o jego żonie... a właściwie, jak to określiła jedna z klubowiczek, o ogromnym postępie rewolucji przemysłowej  w XIX wieku.