Zaczęło się całkiem niewinnie. Delikatnie przystrojony stół, kwiaty, filiżanki z gorącą herbatą, sześć pań i on, król wieczoru…pączek.

Zaczęło się niewinnie, od jednego kęsa. Potem w miarę upływającego czasu był kęs drugi i trzeci i nie wiedzieć kiedy, pączków zaczęło ubywać. Oczywiście nie samym pączkiem (brawa dla p. Stasi – mamy Teresy) człowiek żyje, więc na naszym stole pojawiły się również pyszne faworki i pischinger, wypieszczone rękoma p. Marii. I nie wiem, czy to ten niebiański smak wypieków, aromat herbaty, zapach płonących świec czy może klimat tego szczególnego dnia, sprowokowały nas do dyskusji, wcale nie na temat ostatniej naszej lektury, ale książki, która z czarem jedzenia,  właściwie gotowania związana jest od pierwszej do ostatniej strony. Czy można uczucia przekazać potrawom, czy można ich smak uzależnić od naszego samopoczucia i emocji? Tak i z wielkim wdziękiem mówi o tym Laura Esquivel w cudownej, uwielbianej przez nas powieści „Przepiórki w płatkach róży”.

Niestety nie wszystko jest równie smaczne i trzeba było wrócić do rozmowy nad powieścią Pawła Jaszczuka „Marionetki”. Po długiej dyskusji doszłyśmy do wniosku, że to kryminał, a właściwie powieść z wątkiem kryminalnym, osadzona w historycznych realiach przedwojennego Lwowa. Autor wplótł w fabułę liczne nawiązania do historycznych wydarzeń ( jak huczne bale organizowane przez Ułanów Jazłowieckich) oraz postaci (brat Adam Chmielowski, Eugeniusz Bodo, Jan Kiepura). Książka napisana jest dobrym stylem, a że znalazło się w niej sporo archaizmów i gwary, dla ułatwienia  autor zamieścił  na końcu dwa słowniczki wyrazów żydowskich i lwowskiego bałaku. In plus dodać musimy precyzyjne opisy postaci i miejsc  Lwowa lat trzydziestych XX wieku.  Pomimo specyficznego klimatu, powieść jest nierówna, jedynie pierwszą połowę lektury czyta się z prawdziwą  przyjemnością. Wątki są urywane, autorowi często brak konsekwencji. Wielka szkoda, po pomysł był niezły, a miasto i czasy wybrane ciekawe. Mogło być pięknie, a wyszło tak sobie, zwłaszcza pod koniec.

 

Książkę czyta się szybko i jest to mimo wszystko lekka lektura, dobra na długie, zimowe wieczory, ale dla prawdziwych miłośników kryminałów, zwłaszcza tych z dreszczykiem to stanowczo za mało.

JR