na zdjęciu grupa kobiet siedząca przy stole

Łatwo nie było - spotkanie w środku karnawału, jednak lektura ani lekka ani skłaniająca do zabawy. Przerażający reportaż Swietłany Aleksijewicz „Czasy secondhandu. Koniec czerwonego człowieka”, o którym rozmawiałyśmy ostatnio, został uznany za najlepszą książkę 2013 roku we Francji, a samą autorkę wyróżniono nagrodą Médicis w kategorii esej, dlatego warto po niego sięgnąć.

 

dwie kobiety siedzące przy zastawionym stole

Opisane w nim historie to podróż w czasie przez czasy stalinizmu, komunizmu, pieriestrojki i rozpadu ZSRR. Historie ludzi, którzy donosili do NKWD na własnych krewnych bądź znajomych, historie ludzi, którzy przeszli przez piekło, ale uważają, że to normalna kolej rzeczy, historie ludzi, którzy czekali na kapitalizm jak na zbawienie, a obudzili się w jeszcze gorszym świecie – bez pracy, mieszkania i bez perspektyw i nie potrafią się z tym pogodzić.

zdjęcie pań siedzących przy stole

Reportaż Aleksijewicz skłonił nas do długiej dyskusji o własnych przeżyciach w zderzeniu z dawnym Związkiem Radzieckim i nieco później już po jego rozpadzie. Wówczas odbyte podróże, czy to w celach turystycznych, czy czysto zawodowych wróciły teraz we wspomnieniach. Każda z pań zwróciła uwagę na inny aspekt książki. Dla jednych była to porażająca lekcja historii, dla innych ciekawe zjawisko socjologiczne, jeszcze inna (rusycystka z wykształcenia) odnalazła tam poezję Włodzimierza Wysockiego i Bułata Okudżawy. Tu właśnie zgodnie podkreśliłyśmy kulturę rosyjską przez duże K – zarówno literaturę, jak muzykę i balet.

zdjęcie dań na stole

Ponoć muzyka łagodzi obyczaje, u nas wystarczyła nawet rozmowa o muzyce i poezji. Do tego pyszne ruskie pierogi i gorąca herbata (choć nie zagryzana kostką cukru) i atmosfera spotkania wyraźnie się poprawiła. My zawsze staramy się szukać pozytywów, nawet w przypadku obcowania z tak przerażającą lekturą.

zdjecie samowaru leżącego na stole

Być może dlatego, że nie wszystkie panie zdołały dobrnąć do końca reportażu, oceny wystawione podczas tajnego głosowania były tak różne - podobnie jak miesiąc wcześniej podczas dyskusji o książce noblistki Annie Ernaux. Wprawdzie pojawiła się teraz jedna „10” i jedna „9”, jednak kolejne noty nie były już tak wysokie – po jednej „4” i „5”, aż sześć „6”, dwie „7”oraz dwie „8”, co dało wynik końcowy 6,71 /10 pkt.

JR

Galeria Zdjęć