Skoro Anglia to powinny być herbatniki, tymczasem na naszym spotkaniu gościł pączek...dzięki czemu dyskusja o „Walizce pani Sinclair” aut. Louise Walters upłynęła w nader słodkiej atmosferze. Zawdzięczamy to polskiej tradycji świętowania Tłustego Czwartku, który obliguje do zajadania się w tym dniu pączkami i innymi smakołykami w rodzaju faworków i oponek.


Sama dyskusja tym razem była bardzo spokojna, można pokusić się nawet o stwierdzenie, że była bardzo w angielskim stylu i w towarzystwie angielskiej herbaty. Zawsze cieszymy się, gdy w książce napotykamy na motyw biblioteki bądź księgarni i polskie akcenty oraz tzw. podwójną oś czasu.  Tak było i tym razem, a wątek polski, dokładnie lotnika RAF-u, był bardzo poprawnie skonstruowany i podbudowany historycznie, co zawdzięczamy znajomości autorki z polskimi przyjaciółmi.  Głównymi postaciami, w tej sprawnie napisanej, typowej angielskiej powieści obyczajowej, są dwie kobiety - Dorothy i jej wnuczka Roberta. Pierwsza z nich, to bardzo wyrazista postać, twardo stąpająca po ziemi, stanowcza i dzielna kobieta. Młodsza z pań jest zagubiona,a jej życie uczuciowe po prostu dziwi. Tytułowa walizka,  zawierająca tajemniczy list dziadka adresowany do jej babci, datowany już po jego śmierci, burzy znaną wnuczce do tej pory rzeczywistość. Roberta stara się rozwikłać zagadkę...


Powieść czyta się szybko,  niemniej jednak nie jest to książka, która zostaje na długo w pamięci. Ot, przyjemna opowieść o wojnie, o miłości, o rozterkach życiowych, kłopotach i znoju. Dość szybko przystąpiłyśmy do głosowania, bowiem zazwyczaj tylko lektury, które nas dzielą i powodują długie spory, odwlekają tę część naszych spotkań. Tym razem noty były bardziej wypośrodkowane: jedna „3”, po dwie „5”, „7” i „8” oraz aż sześć „6” i taką też średnią „Walizka...” otrzymała od nas - 6,00 pkt./10.

JR