zdjęcie przedstawia grupę osób w różnym wieku siedzącą przy stole podczas spotkania dyskusyjnego klubu książki

Przedświąteczne i przedostatnie w tym roku spotkanie bibickiego Dyskusyjnego Klubu Książki odbyło się 30 listopada. Przytłoczeni panującą na zewnątrz pogodą, chcieliśmy odetchnąć przy ciepłej herbacie i dobrej książce na comiesięcznej dyskusji, jednak znów wyszło nie do końca tak, jak oczekiwaliśmy. Herbata, owszem, okazała się świetna, ale „Rok królika”, jednej z najbardziej współczesnych poczytnych autorek w Polsce, już nie.

Trzeba zacząć od tego co nam się podobało.

Historia Julii Mrok, autorki romansów historycznych, rozpoczyna się świetnie, niczym jak w dobrym kryminale. Bohaterka bowiem postanawia zniknąć i stać się kimś zupełnie nowym. Udaje się jej wyrobić fałszywe dokumenty na Annę Karr, która po zmianie miała być kompletnym przeciwieństwem Julii. Ponad to, chce uciec z miasta, z powodu kłopotów w dość niecodziennym związku. Jej wybór pada na Ząbkowice Śląskie, dawniej znane jako Frankenstein, ponieważ dochodzi tam do tragicznych wydarzeń z udziałem tytułowego królika.

zdjęcie przedstawia książki ułożone jedna na drugiej w wieżę

Z początku historia wydaje się warta uwagi, jednak im głębiej wchodzimy w tą opowieść, tym trudniej coś z niej zapamiętać i wynieść. Czytanie utrudnia także kompozycja tekstu – dialogi pomiędzy postaciami są wplecione w treść i bardzo ciężko zauważyć, czy czytamy część rozmowy, czy może już opis… Aczkolwiek, zabieg ten podobał się jednej z klubowiczek. Niektórzy z dyskutujących mieli także wrażenie, że książka jest bardzo „przegadana”. Autorka pisze tak, jakby rozmawiała dobrą koleżanką, co chwilę przeskakując do innego wątku. Być może dlatego książkę w całości przeczytało tylko kilka osób…..

Kolejną pozytywną rzeczą w „Roku królika” jest to, że Joanna Bator ukazała proces powstawania opowieści. Przygody, których doświadczała Anna Karr, natychmiast pojawiały przeredagowane jako kolejny rozdział pisany przez Julię Mrok.

zdjęcie przedstawia książki ułożone jedna na drugiej w wieżę

W książce pojawiło się dużo niedokończonych wątków, oraz sytuacji, które nic nowego do fabuły nie wnosiły. Było ciężko przeprawić się przez tą pozycję, co obrazują wystawione oceny – pojawiło się dużo „trójek”, nawet jedna „dwójka”, a także skrajna „siódemka”. To tylko pokazuje, jak bardzo skrajne opinie mieliśmy.

Całość można ocenić na 3,6/10.