na stoi regale książka obok wazon z kwiatami

Miało być tak przyjemnie, obcowanie z literaturą irlandzką, piękna okładka, intrygujący tytuł… Skończyło się niemalże kłótnią i całkowitą różnicą zdań.

Ale zacznijmy od początku. Anne Enright, zdobywczyni Nagrody Bookera, wydała w 2011 roku swoją ósmą już powieść zatytułowaną „Zapomniany walc”. Podobnie jak w swoich poprzednich książkach poruszyła temat miłości i współczesnej Irlandii. Miłość jest tu jednak specyficzna, zimna, wyrachowana, okupiona zdradą małżeńską. Ale zdradą opisaną w sposób wielce oryginalny, choć chłodny i pozbawiony emocji. Książka jest przy tym bardzo „brytyjska”, przypominała nam kilka poprzednich powieści, które czytałyśmy wcześniej.

Dyskutowałyśmy także nad tytułem i okładką. Ta według nas nawiązuje do fragmentu książki, w którym autorka pisze o życiu jako rozdartym kawałku materiału. Dostrzegłyśmy tam fakturę dość grubej tkaniny, czy słusznie? Tytułowy „Zapomniany walc” to prawdopodobnie przebój Connie Francis z 1959 roku, „Tenneesse Waltz”, dziś już prawie zapomniany, przy dźwiękach którego rodzice Giny tańczyli podczas wspólnej kolacji w hotelu. Nie mogłyśmy nie docenić wątków polskich, a doliczyłyśmy się ich aż czterech – między innymi jakże sympatycznej nauki wymowy przez Irlandczyków słowa „czwartek” (dla ciekawych to „tchvar-teck”).

Oceny książki były tak różne, jak i same opinie. Wśród zarzutów był brak jakichkolwiek zasad moralnych – i to samej Giny, jak i jej nowego partnera – ale też styl, składnia oraz samo tłumaczenie. Plusem przygotowane przez samo wydawnictwo playlisty z utworami, które otwierają poszczególne rozdziały powieści. Słuchanie poszczególnych piosenek zarówno w zaproponowanym wykonaniu, jak i wybranym przez nas same (dla jednego z utworów znalazłyśmy aż 13 wykonawców!), stanowiło niemałą atrakcję i uprzyjemniało samą lekturę.

Spowodowało to takie rozbieżności w ocenie jakich nie było już dawno. Jedna z Pań dała zaledwie „1” pkt, kolejna tylko „3”. Trzy osoby oceniły ją na „4”, zaś po dwie Panie dały „5”, „6” i „7” pkt. Średnia wyniosła tylko 4,73/10 pkt., co spowodowało kolejne pretensje i uwagi co do sprawiedliwego oceniania lektur. Cieszy nas, że mimo wszystko powieść wywołała tyle emocji, co z kolei przełoży się zapewne na późniejsze, wielokrotne wspominanie tego akurat spotkania z książką. Cieszmy się tym, że w dobie pozamykanych bibliotek my mamy co czytać, a nawet o tym rozmawiać, choć nie na żywo, ale jednak możemy. Niech żyje Zoom!

JR