Jak stwierdziła jedna z klubowiczek, zła passa trwa...Żadna z czytanych i omawianych przez nas ostatnio książek nie urzekła. Owszem zawsze przynajmniej jedna osoba była zadowolona z lektury, ale w ostatnim podsumowaniu kończącym się przyznaniem punktów,  oceny były najwyżej średnie. Podobnie było i tym razem, na ostatnim spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki w tym roku, którego główną bohaterką miała być biografia Ireny Tuwim.

 

 

 

Miała być biografia, ale czy była? Tu zaczyna się problem. Nie do końca jest to biografia, to raczej książka literaturoznawcza z mnóstwem cytatów obydwojga Tuwimów. „Irena Tuwim. Nie umarłam z miłości” Anny Augustyniak jest naprawdę dobrze przygotowaną pracą. Doceniamy  mnóstwo zgromadzonej tu wiedzy i poznanych faktów z życia rodziny Tuwimów, ale za dużo mamy Juliana, za mało Ireny. Wszyscy zgodnie orzekli, że Irena Tuwim żyła w cieniu swojego brata, w książce jest podobnie, a nie tego oczekiwałyśmy. Wciąż przewija się postać bardziej znanego Juliana, Irena przeżywająca lęki i problemy brata jest gdzieś z boku. A my chciałyśmy wreszcie dowiedzieć się czegoś o tej prawie zapomnianej już dziś poetce i tłumaczce.

 

 

 

Któż z nas nie czytał „Kubusia Puchatka”? Kolejne pokolenia uczniów zaczytują się w genialnym tłumaczeniu  przygód sympatycznego misia o bardzo małym rozumku. A przecież są jeszcze inne powieści dla dzieci jak choćby Mary Poppins i książki Edith Nesbit. Udało nam się odnaleźć w zbiorach biblioteki napisaną przez Irenę Tuwim książkę „O pingwinku Kleofasku”, którą od razu po spotkaniu wypożyczyła jedna z pań.

 

 

 

Wielka szkoda, że Irena, była tak bardzo nieszczęśliwym człowiekiem, a jej życie było pasmem kolejnych smutków i nieszczęść. Ciężar wyniesiony już z rodzinnego domu odcisnął się piętnem na jej dalszym życiu. Choroba psychiczna matki i jej stosunek do Juliana, dwa nieudane małżeństwa, jedno z homoseksualistą, drugie z alkoholikiem, któremu wiernie „służyła” aż do jego śmierci, nieudane marzenia o macierzyństwie, wojna, ucieczka z kraju i szukanie własnego miejsca na obczyźnie, nie mogły pozostać bez echa.

 

 

Dyskusja dotyczyła też trudnych tematów stosunku Polaków do Żydów jeszcze przed wojną i holocaustu. Jednym słowem Irena Tuwim nie umarła nie tylko z miłości ale i ze szczęścia.

Podczas oceny książki, której bardzo mocno broniły dwie osoby, okazało się, że otrzymała po dwie „9” i „8”, jedną „7”, trzy „6” oraz po dwie „5” i „4”. Średnia to 6,42/10 pkt., czyli zupełnie przyzwoity wynik.

 

 

JR