"Uciekam, nie mając wtedy pojęcia, że patrzysz na mnie, gdy patrzę na Ciebie. I gdy nasze oczy w końcu się spotykają, nie umieram. Po raz pierwszy żyję."

       Ktokolwiek weźmie do ręki książkę Toni Morrison p.t. Odruch serca, zorientuje się, że jest ona inna, żyje własnym życiem, inna bo drastyczna, inna bo poruszająca, inna, bo odkrywa przed człowiekiem, jak wiele odruchów serca nam towarzyszy. Przekonały się o tym Panie z Dyskusyjnego Klubu Książki z Przybysławic, kiedy w piątkowy wieczór omawiały powieść Noblistki.

        Książka opowiada historię Amerykanki, szesnastoletniej Florence, czarnoskórej niewolnicy i jej przeszłości u schyłku XVII wieku. Odrzucona przez matkę, oddana jako ośmioletnie dziecko nowojorskiemu farmerowi, Jacobowi Vaarkowi, próbuje dojść przyczyny, dla której została potraktowana, jak przedmiot przez najbliższą jej osobę. Historia dziewczyny splata się z opowieścią Rebeki, żony Vaarka, która po opuszczeniu Anglii, poślubieniu obcego mężczyzny i stracie kolejnych dzieci nie radzi sobie z życiem w nieprzychylnym jej środowisku. Mąż Rebeki wierzy, że obecność małej Florence pozwoli Rebece przezwyciężyć samotność. Ale czy taksie stanie, czy Florence odnajdzie odpowiedź na pytanie o to dlaczego została porzucona przez matkę?

       Tego wszystkiego można się dowiedzieć sięgając po Odruch serca. Tego wszystkiego dowiedziały się Klubowiczki i chociaż nie wszystkie Panie były przychylne książce, to nie można odmówić jej jednej rzeczy: Toni Morrison jest mistrzynią w budowaniu nastroju. Podobnie, jak mistrzem w kreowaniu nastrojowych postaci jest Eric-Emmanuell Schimtt, którego Trucicielkę będziemy omawiały już za miesiąc, 26 czerwca. Czy ta książka okaże się tak samo dobra, jak Oskar i Pani róża? O tym przekona się Dyskusyjny Klub Książki w ostatnie przedwakacyjne spotkanie. Zapraszamy!

MR