Takiej dyskusji o książce w naszym Dyskusyjnym Klubie Książki jeszcze nie było, bo i po co? Zawsze spotykałyśmy się w bibliotece o 18.30, potem parzyłyśmy zieloną herbatę, rozkładałyśmy jakieś ciasteczka, wygodnie sadowiłyśmy się na krzesłach. Dla nas było to takie oczywiste, normalne, przewidywalne, aż do teraz.

Teraz nic nie jest takie samo, nie ma czytelników, którym trzeba wypożyczyć jak najbardziej dla nich odpowiednią książkę. Nie ma komu doradzić, że warto zaszyć się głębiej i pobuszować w półkach, może nawet wejść na drabinkę, bo tam na górze stoją cudowne powieści i czekają…

Ostatni raz spotkałyśmy się w gronie klubowiczek w lutym. Wspólnie ustaliłyśmy, że marcowa dyskusja odbędzie się w drugiej połowie miesiąca. Nie zdążyłyśmy…

Biblioteki zamknięto, spotkania DKK odwołano. Początkowy szok ustąpił rozczarowaniu, co teraz? Przecież przeczytałyśmy książkę, przecież powinnyśmy ją przedyskutować, przecież nie można tak czekać i czekać i czekać.

Mamy jednak niesamowite szczęście, że żyjemy w świecie, gdzie istnieje Messenger. Nasza grupa postanowiła nie czekać na uruchomienie biblioteki, lecz swoje dyskusje zamienić na posty, zamieszczane na utworzonej na Messengerze grupie DKK w Zielonkach i to był „strzał w dziesiątkę”.

Tuż przed świętami, też jakże innymi niż dotychczas, w sieci rozgorzała dyskusja o powieści „Swing time” autorstwa Zadie Smith.

 

 

A oto kilka anonimowych wypowiedzi - opinii z tego nietypowego wydarzenia:

Zadie wystartowała w wyścigu pisarzy jako 25 -latka i to z dużym sukcesem. Jej trzecia książka była nawet nominowana do Nagrody Brookera, a to zobowiązuje, tymczasem po przeczytaniu Swing Time czuję rozczarowanie...

Może zbrakło tej iskry młodości, sama nie wiem. Książka mnie w ogóle nie urzekła, momentami była dla mnie odstręczająca”.

 

Ja doczytałam do 177 strony. I z ulgą odłożyłam na później. Jeśli nie ma obowiązku przeczytania całej to będę wdzięczna.[…] Coś jest w niej zupełnie innego, nieszablonowego. Ale... ogólnie nie porusza, nie zachwyca i nie porywa. Dziś chcąc coś napisać o niej musiałam po nią sięgnąć. Nie zostawiła we mnie żadnego śladu – niestety”.

 

„Cóż z tego, że napisana dobrym stylem, skoro to właściwie książka o niczym. Zachowanie dorastających młodych Angielek było dla mnie nie do zaakceptowania. Cóż z tego, że wibruje tańcem, skoro mam bez przerwy przed oczyma coś co nie przypomina normalnej rodziny, jest wulgarne i wstrętne”.

 

„Mnie książka się bardzo podobała, jako że to jest powieść społeczna pokazująca określoną dzielnicę Londynu, gdzie ludzi się od razu określa z góry. Są skazani na swój los. Książka bardzo przypomina mi powieść „Genialna przyjaciółka”, to też historia dwóch młodych dziewczyn, które kochają taniec i muzykę, jednej się udało w życiu, drugiej nie. Doceniam siłę książki, która pokazuje nasz ponury współczesny świat”..

 

„Postać Aimee i jej "dobroczynna działalność" w Afryce to już w ogóle przebiła wszystko. Dla mnie ten Londyn, z tymi ludźmi jest po prostu odrażający. Po skończeniu książki zatęskniłam za polską literaturą...naprawdę”.

 

[…] do jakiegoś czasu była dla mnie […] społecznie interesująca. […]Anglia to specyficzny kraj mieszanka kolorów, ras, poziomu życia. Interesujące było jak przez życie szły obie dziewczyny, jak odmienne rodziny, matki. Interesujące, ale nie porywające”.

 

„Doczytałam do rozdziału "Przekraczanie granic" i stwierdziłam, że czytanie tej książki przekracza granice mojej wytrzymałości.
Nuuuudna!
Dobry wprawdzie styl, ale fabuła żadna.
Bohaterki mało sympatyczne.
Chyba nie przeczytam jej do końca.
I wulgaryzmy w takiej "wibrującej muzyką i roztańczonej powieści" (?) jak kwiatek do kożucha”.

 

„Piszecie, że czytanie powinno być przyjemnością, ale też to forma pozyskania wiedzy poznania życia innych ni my, którzy jak my muszą na tym świecie żyć, zmagać się z odmiennością, walczyć o przetrwanie i jak my do czegoś dążyć różnymi drogami i w różnych rodzinach.  Nie żyją w pięknym świecie, a wszystko to zaprezentowane w formie beletrystycznej i w niezłym stylu. Przekleństw niemało, wulgarnych zachowań też, ale i te nie są czymś nieznanym na tym świecie, choć niepożądanym. Czy rzeczywiście książki powinny być tylko o pięknie, o ładnym, pogodnym życiu? Zgodzę się, że nie powinny być nudne nawet jeśli traktują o złu czy brutalności życia”.

 

[…]I nie chodzi o to, że ma przedstawiać "lukrowany" świat. Może być nawet bardzo trudna, ale nie nudna”.

 

„Co to znaczy nudna ? Ile wątków jest w niej poruszonych ? Tło rodzinne, postaci obu matek, Aimee - typ z pop kultury niczym Madonna, z pieniędzmi, władzą i działaniami na pokaz, wątek afrykański, koniec przyjaźni...”

 

[…] Poruszenie tylu wątków i połączenie tego wszystkiego w ten, a nie inny sposób nie wystarczył chyba”.

 

„Dla mnie nudna jest książka wtedy gdy jest o NICZYM !
W tym przypadku nie możemy się zgodzić z tą tezą”.

 

„Nazwisko autora nie wystarczy do zachwytu nad jego dziełem. Ja byłam po prostu zmęczona po przeczytaniu. Tak antypatycznych bohaterów i w takiej ilości już dawno nie pamiętam. Toż tam po prostu nie było kogo po lubić czy choćby czuć nić sympatii. Każdy z bohaterów kiedyś się zachował podle lub ześwinił, nie ubliżając zwierzętom”.

 

„Ale "nuda" jest pojęciem subiektywnym i każdy odbiera to na swój sposób. Jest dużo genialnych książek jednowątkowych”.

 

„Często mniej znaczy więcej.

Odnoszę wrażenie, że ta lektura w większości nas po prostu umęczyła”.

 

„Każdy ma prawo do swojej opinii o przeczytanej książce, do odczuć i może swobodnie je prezentować. Temu służy udział w DKK. Możemy nie tylko głosić swoje zdanie, ale poznać, bez oceniania, zdanie pozostałych. Dla mnie to frapujące, jak różnie obieramy zaproponowane książki”.

 

Uważny czytelnik naszej relacji zauważył, że głosów na „tak” było znacznie mniej niż tych na „nie”. To kolejna książka, która nie sprawiła nam radości z samego już faktu czytania. Miało to też swój oddźwięk w głosowaniu (tradycyjnie tajnym, bowiem każda z Pań przysłała swoją notę na prywatny numer moderatora DKK).

Powieść otrzymała cztery „3”, po dwie „4” i „7”. Średnia to 4,25/10 pkt.

 

 

JR