Po wakacyjnej przerwie Dyskusyjny Klub Książki w Zielonkach wznowił comiesięczne spotkania. W scenografii nawiązującej do barw amerykańskich, z kubkami gorącej kawy (wszak tenże napój uwielbiała bohaterka naszej lektury) próbowałyśmy zmierzyć się z Promyczkiem Kim Holden. Książce mającej bardzo dobre recenzje nie udało się niestety zyskać u nas zachwytu. Wprawdzie sama treść zawarta na kartach powieści nie jest płytka ani miałka, ale styl i objętość wszystko zniweczyły.
Jedna z klubowiczek pokusiła się o zdanie, że powstało nieudane połączenie słynnego przed laty Love story Ericha Segala i Polianny Eleanor H. Porter. Ale nawet jeśli byłoby to prawdą, wówczas książka powinna liczyć maksymalnie 300 stron. Tymczasem nie wiemy dlaczego autorka uraczyła nas 580 stronicowym tomiszczem, który wprawdzie czyta się szybko (napisany jest niejako w formie dziennika), ale nas nie przekonuje. Kate Sedgwick (dwudziestoletnia studentka) jest tak dobrą i o wielu talentach osobą, że prawie nierealną. W dodatku wszystko czego doświadcza w życiu to ból, samotność, choroby i w końcu śmierć. Ktoś nawet stwierdził, że jest przesłodzona jak cukierek…
Holden zamieściła w powieści zbyt dużo ważnych problemów (bulimia, rak, brak tolerancji, przemoc, aborcja), ponadto książka jest chyba dedykowana młodszym odbiorcom, czego dowodem może być sam język. Irytowały nas zwroty „młody”, „młoda”, nijakie dialogi Kate i Gusa, a nawet ciągłe powtarzanie o piciu przez nią kawy – niemalże na każdej stronie.
Nie jest to powieść zupełnie bez wartości, ale na pewno dla innego czytelnika. Jedna z pań dzielnie jej broniła przytaczając kilka mądrych i celnych cytatów, ale to jednak za mało. Nasze grono nie jest już nastolatkami, czytanie ckliwych romansów już za nami, stąd i inne są nasze oczekiwania. Na plus musimy jeszcze dodać przygotowaną przez autorkę i załączoną na końcu książki playlistę i to, że jednak potrafiła nas wzruszyć - chyba każda z nas uroniła choć jedną łzę.
Podczas podsumowującej dyskusję oceny lektura otrzymała jedną „1”, dwie „3”, pięć „4” oraz po jednej „5”, „6” i „7”, co dało średnią 4,09 /10 pkt.
Kończyłyśmy spotkanie pełne wiary w to, że następne książki zasłużą w pełni na lepsze noty i zostaną na dłużej w naszej pamięci.
JR