na zdjęciu widoczna grupa kobiet w różnym wieku siedzących przy zastawionym stole

Oświęcim. Dla większości słowo to kojarzy się z obozem. Miejscem katorżniczej pracy, tortur, głodu i śmierci ponad miliona osób. Czy tylko z tym? Przecież Oświęcim jest miejscem nauki, pracy i życia dla 37 tysięcy mieszkańców. Czy zawsze będzie i czy zawsze musi być kojarzony z okrucieństwem i bestialstwem hitlerowskiej okupacji? Odpowiedzi na te trudne pytania szukał Marcin Kącki – reporter i redaktor Gazety Wyborczej, zajmujący się dzienni­karstwem śledczym, społecznym i historycznym. Dzięki swoim poszukiwaniom, zapiskami rozmów z tak różnymi ludźmi związanymi z dzisiejszym miastem „przeklętym” wciągnął nas w niezwykle ciekawą dyskusję.

na zdjęciu widoczna grupa czterech kobiet w różnym wieku siedzących przy zastawionym stole

Oświęcim to miasto z kilkusetletnią tradycją, już w  XII wieku był głównym grodem kasztelanii oświęcimskiej, stanowiącej część ziemi krakowskiej. W czasie okupacji niemieckiej w latach 1939–1945 miasto zostało włączone do Rzeszy, a z racji swego położenia i doskonałego połączenia komunikacyjnego, zlokalizowano tam obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Ludność z utworzonej wokół obozu strefy buforowej została wówczas wysiedlona. Wrócili na swoją ziemię dopiero po wyzwoleniu. Na swoją ziemię, ale nie do swoich domów, bo ich po prostu nie było. Z materiałów pozyskanych z baraków obozu Birkenau odbudowywali swoje domostwa, próbowali wrócić do normalnego życia. Ale czy to jest w ogóle możliwe? Czy można zapomnieć o tym co widziała ta ziemia? Przesiąknięta krwią , potem i łzami mordowanych ludzi? Pokryta popiołami z palonych w krematoriach Żydów? Czy można beztrosko kąpać się w rzece, której dno pokrywają drobiny ludzkich kości? Czy można leżeć na trawie, która pokryła ślady stóp zakatowanych więźniów? Współczesny Oświęcim jest miastem – wyrzutem sumienia. Jego współcześni mieszkańcy nie chcą być kojarzeni tylko i wyłącznie z historią hitlerowskiego obozu, chcą po prostu żyć. ? Nie tak dawno, bo przed dwoma miesiącami, czytałyśmy książkę „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa” o historii chłopca - wiedeńskiego Żyda. Teraz te wspomnienia wróciły przez pryzmat KL Auschwitz.

na zdjęciu widoczna grupa kobiet w różnym wieku siedzących przy zastawionym stole

Reportaż Kąckiego to tak naprawdę olbrzymia dawka różnorodnych wiadomości - między innymi o pogromie Romów w Oświęcimiu w roku 1981, o którym nie wszyscy słyszeli, o nastawieniu oświęcimian do mniejszości narodowych, o zbieraczach i pasjonatach historii, ale i o polityce i politykach. Niestety.

zdjęcie przedstawia książkę, filiżankę z herbatą i talerzyk z ciastem leżące na stole

Reportaż zazwyczaj nie należy do łatwych lektur, a w tym przypadku również temat dotykający tragicznej historii hitlerowskich zbrodni na ludzkości, wymagał od czytających więcej niż zwykle. Pomimo całej powagi książka zyskała naszą przychylność, o czym najdobitniej świadczą przyznane podczas głosowania noty. Przyznano jej jedną „10”, trzy „9”, dwie „8”, aż pięć  „7” i po jednej „6”oraz „5”. Średnia dała wynik 7,62 /10 pkt.

Wartością dodaną lektury jest nasze postanowienie, by cała grupą wybrać się na wycieczkę do Oświęcimia. Nie do obozu, bo tam już każda z nas była- czasem nawet wielokrotnie, ale do miasta. Chcemy przejść szlakiem opisanych w książce miejsc, które naprawdę warto zobaczyć. Czekamy tylko na wiosnę i ruszamy!

JR

Galeria zdjęć