Ciężko było…momentami nawet bardzo. Mimo styczniowego wieczoru atmosfera spotkania była bardzo gorąca, ale takie właśnie dyskusje lubimy najbardziej. Wcześniej chyba żadna z nas nie przypuszczała, że niepozorna niespełna 200-stronicowa książka-wywiad z byłą więźniarką obozu w Ravensbrück tak nas podzieli. Miałyśmy mieszane uczucia co do samej bohaterki wspomnień. Rozumiemy to, że każdy ma prawo do przeżywania takiej traumy jak pobyt w obozie na swój sposób, że czasami, żeby przeżyć, i nie oszaleć, trzeba było wypierać rzeczywistość, ale pisanie, że to nie było żadne piekło na ziemi w wypadku gdy ze 132 tysięcy więzionych tam kobiet oraz dzieci przeżyło zaledwie. 40 tysięcy w tym, zaledwie co piąta Polka, to już nie jest ani smaczne, ani optymistyczne i chyba pozbawione cienia prawdy. Owszem wiemy, że historie osadzonych bywały różne, niemniej jednak większość cierpiała głód i zimno, była bita, wykorzystywana do pracy niewolniczej i pseudo-badań medycznych. To nie jest piekło? A zatem co nim jest? Skoro czuła się tam jak w sanatorium nad jeziorem, to dlaczego przez wiele lat korzystała z odszkodowań, zaproszeń do niemieckich rodzin, paczek i wyjazdów wypoczynkowych do Niemiec? Dla nas to zupełny brak konsekwencji.

 

 

Szokowało nas też podejście tej pani do zasad moralnych. I nie ma to nic wspólnego z podejściem do wiary czy religii, choć i tu p. Alicja szokowała. Naszą krytykę, by nie powiedzieć niechęć wywołała także wypowiedź naszej bohaterki o podejściu do zdrady, o kochankach, o relacjach z mężem – tak naprawdę tylko dawcą nasienia, bo żyli wcale nie razem, tylko obok siebie.

 

 

Dla zdecydowanej większości z nas okazała się osobą pozbawioną moralnego kręgosłupa, zimną i twardo stąpającą po ziemi, ale nie dającą się lubić. Broniące jej, zaledwie trzy panie, próbowały nas przekonać do swojej racji, że przecież została lekarką, ratowała ludzkie życie, a życie prywatne jest jej osobistą sprawą. Jednak chyba nie do końca tak jest…a przynajmniej nie powinno. Lekarz leczy ciało, ale sam powinien mieć czystą duszę. Zauważyłyśmy też problem z alkoholem, który zwłaszcza jeśli czytamy o tak wiekowej pani, może nieco szokować. Otóż podczas udzielania wywiadu różne jego rodzaje były co jakiś czas serwowane obojgu uczestnikom spotkania przez sędziwą gospodynię. Pojawiło się również podejrzenie, że być może dlatego książka urywa się tak nagle, że pani zasnęłą (delikatnie mówiąc).

 

 

Do samej lektury nie mamy żadnych zarzutów, to sprawnie, napisany wywiad. Jednak sam jej odbiór był dość nietypowy dla naszej grupy. Najczęściej nasze opinie się pokrywają lub bywają do siebie zbliżone, tym razem większość osób była zdegustowana osobą udzielającą wywiadu. Skala ocen książki Dariusza Zaborka zat. Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską prezentowała cały wachlarz cyfr od 3 do 9. Brakowało tylko 0, 1 i oczywiście 10.

 

 

Była zatem jedna „9” i jedna „8”ale potem było już tylko gorzej: po dwie „7” i „6”, aż pięć „5”, dwie „4” oraz jedna „3”. Średnia to 5,64/10 pkt. czyli znacznie niżej niż ocena na portalu Lubimy czytać.

 

JR