Z trudem, bo z trudem, ale jednak udało się wczoraj zacząć nasze tegoroczne zabawy z bombkami. Staramy się, żeby co roku nauczyć się innej techniki, tak by ozdoby, które zawisną na naszych choinkach były inne niż dotychczas, niepowtarzalne i oczywiście ładne. W tym roku Berni zaproponowała dekorowanie gipiurą.

 

Materiał to specyficzny, bo nie jest łatwy do zdobycia i nie jest tani. Ale i z tym Berni sobie poradziła – zakupiła serwetki gipiurowe, pocięła je na pojedyncze elementy i dekoracje gotowe! Teraz trzeba przyklejać je do styropianowych bombek, po wyschnięciu pomalować, potem znowu i tak po kilku godzinach otrzymamy naszą upragnioną bombkę choinkową. Łatwo powiedzieć, z wykonaniem trudniej, dlatego, żeby usprawnić pracę postanowiłyśmy w przyszłym tygodniu zorganizować taśmę produkcyjną. Poszczególne etapy prac będą rozdzielone pomiędzy zespoły, tak by móc się uporać w ciągu tych kilku godzin z pokaźnych rozmiarów torbą bombek i sopli.

Ciężkie zatem czeka nas zadanie, bo część grupy zdecydowanie woli nawlekanie koralików na kolejne bransoletki, których nigdy dość. Gdy już się wydawało, że mamy ich wystarczająco dużo, niespodziewanie w kalendarzu wypadły imieniny Katarzyny i Cecylii oraz jakieś urodziny, zaś w „Kłębuszku” Gosi udało się kupić prześliczne koraliki w pudrowych różach i zaczęło się od nowa. Z tej choroby to my nawet nie chcemy się wyleczyć…

 

Jeśli tak dalej pójdzie, to może się okazać, że nasze domowe choinki będą przystrojone jadeitowymi bransoletkami, a zamiast sopli i mikołajowych lasek na gałązkach zawisną zakładki do książek. Dlatego za tydzień pełna mobilizacja, jak w sejmie przed ważnym głosowaniem. Żadnych zwolnień lekarskich, żadnych bóli głowy, katarów itp.

Za tydzień „bombkujemy” jak szalone, bo potem pozostanie nam już tylko jedno przedświąteczne spotkanie, na którym chcemy sobie zrobić stroiki i wianki na stół. Będziemy je dekorować…

Niech to na razie pozostanie naszą tajemnicą.

JR