Karnawał zaczęłyśmy książką i książką go kończymy. Lutowe spotkanie rozpoczęło szósty już rok działalności Dyskusyjnego Klubu Książki w Zielonkach. Dyrektor biblioteki zadbał o to, by dzień ten zapisał się niezmiernie przyjemnie w pamięci wszystkich klubowiczek. Na stole przystrojonym w serwetki z motywem angielskich róż (wszak miałyśmy rozmawiać o Agacie Christie) stanął przecudnej urody i o takimże smaku tort!  

 

Oczywiście na samym torcie się nie skończyło, wszak to Tłusty Czwartek. Miałyśmy więc pączki,  faworki czyli chrust, pyszne ciasteczka (jeśli dobrze pamiętam „warszawskie”) oraz prawdziwą, czarną kawę, przywiezioną z Kuby przez Martę. O dziwo, nikt nie chciał herbaty, wszyscy prosili o kawę, pomimo późnej już godziny… Po takiej kulinarnej rozpuście humory oczywiście dopisywały, z tym większą werwą rozpoczęłyśmy dysputę o lutowej  lekturze. Honorowym gościem naszego spotkania była wspaniała Agata Christie. Gosia przygotowała tytułem wstępu kilka ciekawostek dotyczącej zarówno samej pisarki, jak też jej otoczenia i rodziny. Była wspaniale przygotowana, prezentując na przyniesionej mapce, miejsca, w których autorka żyła i mieszkała.


Autobiografia Agaty Christie sprawiła nam ogromną radość, tym bardziej, że niedawno wspominaliśmy 40. rocznicę jej śmierci.   To książka napisana wspaniałym językiem, prowadząca nas od wczesnego dzieciństwa pisarki, aż do  jej w pełni dojrzałego wieku. A życie tej niezwykłej kobiety, piszącej przez ponad 50 lat, znanej głównie jako autorki wspaniałych kryminałów, nie było banalne. Poznajemy zatem świat wiktoriańskiej Anglii, styl wychowania dzieci, relacje ze służbą itp. smaczki. Prowadzi nas p. Agata przez swoją młodość, pierwsze zauroczenia, nieudane małżeństwo, podróże, kolejny, tym razem bardzo szczęśliwy związek z archeologiem Maxem. Oczyma pisarki widzimy specyfikę obydwu wojen światowych i życie już po ich zakończeniu.  O sobie pisze bardzo skromnie, jakby sama dziwiła się, skąd to uwielbienie dla niej, skąd te zachwyty.


Autobiografię czyta się z ogromnym zainteresowaniem, a jedyny zarzut dotyczył jej formy. Książka jest po prostu za duża, niewygodnie trzyma się ją w ręku, a czytanie w tramwaju czy autobusie jest właściwie zupełnie wykluczone. Zapewne jest to spowodowane względami ekonomicznymi, bowiem przy mniejszym formacie książka musiałaby liczyć ok. 600-700 stron (już teraz mamy 475 s.).

Pomimo zachwytu większości, lektura otrzymała aż dwie  „5” i jedną „6”. Ale pojawiła się też jedna „9”. Pozostałe klubowiczki przyznały -  cztery „7” i trzy  „8”. Łącznie powieść zdobyła 7,00 pkt/10.

Wartością dodaną naszej dyskusji jest ogromne zainteresowanie książkami Agaty Christie. Przy okazji wizyty w bibliotece panie wypożyczyły kilka jej kryminałów oraz film z ekranizacją książki „4.50 do Paddington”. Pozostaje mi tylko życzyć innym pisarzom takiego zainteresowania ich twórczością.

JR