Zupełnie niepostrzeżenie nadszedł czas świat wielkanocnych. Jeszcze tak niedawno bibliotekę zdobiły gałązki jedliny i srebrne bombki, dzisiaj kwitną wokół gałązki forsycji, zieleni się bukszpan, pysznią się w wiosennym słońcu pierwsze tulipany i cudnie pachnące fiołki. Znak to, że pora na przedświąteczne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki w Zielonkach, na którym tradycyjnie już gościliśmy dyrektora książnicy. Mariusz Zieliński, pełniąc honory gospodarza złożył obecnym paniom życzenia z okazji zbliżających się świąt Wielkiej Nocy oraz wręczył czekoladowe zajączki.

Nie był to koniec przyjemności przygotowanych na ten wieczór, bowiem jedna z klubowiczek w tym właśnie dniu świętowała swoje urodziny, zatem nie mogło się obyć bez bukietu tulipanów i własnoręcznie przez panie wykonanego upominku.


Teraz już można było zasiąść za stołem, w iście świątecznej oprawie, na którym pośród pisanek i zielonych gałązek bukszpanu stanęły wielkanocne babki i …rozpływające się w ustach tiramisu, wykonane osobiście przez Jubilatkę. Wszystkim tym, którzy mogą tylko popatrzeć, szczerze współczujemy.


Dyskusja o książce była bardzo długa i można rzec, bardzo owocna. Dzieje się tak zazwyczaj, kiedy książka nas zupełnie nie zachwyca, chociaż dwie dyskutantki wydały jej ocenę pochlebną. Tak to już jest z tymi naszymi lekturami, że każdy  szuka w nich czegoś innego. Dla jednego najważniejsza jest treść, dla innego styl. Ja osobiście książkę oceniam dosłownie za wszystko: za stronę edytorską, za treść, ilustracje, styl.


„Czas w dom zaklęty” Katarzyny Enerlich do arcydzieł na pewno nie należy. Ot taka historia, można powiedzieć z życia. Ale, no właśnie, ale… Gdyby opowiedział ją ktoś inny (na spotkaniu padło nazwisko Myśliwskiego), pewnie pochwał byłoby więcej. A tak, mamy bardzo słaby styl, pełen zupełnie niepotrzebnego tu patosu. Niewiarygodnie przedstawione postaci niektórych z bohaterów książki, naiwne wątki, a nade wszystko, co oburzyło już wszystkich, nieładnie, by delikatnie powiedzieć, pokazany Kraków i krakowski epizod z życia Ruty, a tego już krakusy darować nie mogą!


Opisana w „Czasie…..” historia jest bardzo wiarygodna, co więcej dwie z uczestniczek spotkania stwierdziły, że miały, bądź mają taką Serafinę obok siebie. Jest dramatem żyć tuż o krok od tak złego człowieka, czasami będąc bezradnym, bez żadnej drogi wyjścia z tej sytuacji. Wydawać by się mogło, że Ruta i jej matka mogły przerwać to pasmo cierpień. Czemu tego zatem nie zrobiły? Czemu musiało dojść do śmierci matki i nienarodzonego jeszcze dziecka Ruty?


Na to pytanie każdy czytelnik musi już odpowiedzieć sobie sam. I jeszcze jedna myśl, którą wszyscy powinniśmy zapamiętać – w życiu najważniejsze jest to, kim jest nasz sąsiad. Naprawdę.

Tradycyjne, wprowadzone równo rok temu tajne głosowanie, potwierdziło nasze opinie o lekturze, bowiem książka otrzymała od nas 3,90 pkt/10.  Dla zainteresowanych zdradzę, że obok jednego zera była też ósemka.

Pojawiła się też sugestia, że może p. Katarzyna powinna zająć się zupełnie czymś innym, niekoniecznie pisaniem…

 

JR